Cisza na co dzień niesłyszana
Najbardziej jednak, tęskno mi do tej, która była moją towarzyszką podczas wędrówki przez bieszczadzkie szlaki. Idąc dosłownie i w przenośni z głową w chmurach, wędrowałem nie tylko na szczyt, ale także w głąb samego siebie. A ona, była moim przewodnikiem.
To był mój pierwszy raz, kiedy wybrałem się wędrować po górach. Dziękuje mojemu Aniołkowi za to, co mogłem przeżyć i zobaczyć. Dzięki Twojej motywacji, nie tylko nacieszyłem oczy pięknymi widokami, które dla fotografa były po porostu samograjem. Wystarczyło otworzyć oczy i odpowiednio nastawić czas oraz przysłonę, aby móc uwiecznić te niepowtarzalne chwile.
Dzięki Tobie mogłem rówmież zmierzyć się sam ze sobą, ze swoimi słabościami. I tak przemierzając kolejne kilometry otoczony białą przestrzenią skutecznie zasłaniającą wszystko dookoła oraz bezwzględną ciszą, którą na ostrzejszych podejściach przerywał mój zmęczony oddech, mogłem zajrzeć w głąb samego siebie i zaprzyjaźnić się ze sobą na nowo.
To było piękne doznanie w którym, niezakłócone hałasem codzienności, myśli moje układały się w ścieżki, którymi za chwilę z prawdziwą ciekawością podążę. Znów czuję siłę, aby przekonać się gdzie mnie poprowadzą. Pewnie zdarzy mi się zbłądzić, nie raz będę musiał zawrócić. Jednak teraz już wiem, że te wszystkie potknięcia jakie nas w życiu spotykają, są drogowskazami.
Jeżeli tylko poświęcimy im chwile i będziemy chcieli się z nimi zapoznać, doprowadzą nas szczęśliwie do obranego celu. Tak jak szczęśliwie do celu zaprowadziły mnie szlaki, które przemierzałem w tym cudownym bezkresie. Aż trudno uwierzyć, że czasami wystarczy jedynie odrobina ciszy…