W połowie lipca miałem okazję realizować reportaż fotograficzny z regat na Zalewie Zegrzyńskim, organizowanych przez Łowców Wrażeń. Było to dla mnie, całkiem nowe wyzwanie. Do ogarnięcia spora przestrzeń, po której nie możesz swobodnie spacerować i kadrować. Potrzebujesz do pomocy odpowiedniego transportu. W moim przypadku, był to niewielki RIB (rodzaj pontonowej łodzi ze sztywnym dnem).
Jak wspomniałem, pierwszym poważnym ograniczeniem była ilość miejsca na łodzi. Niestety nie było mowy o zabraniu całego plecaka z osprzętem. Dodatkowo jako, że była to łódka sędziowska okazało się, że podczas trwania regat stoi ona cały czas w jednym miejscu. A to dodatkowo utrudniało uzyskanie dobrych kadrów.
Ogarniamy się, czas wypływać. Decyzja o sprzęcie padła na 70-200 F2.8, 24 F1.8 i jedna pucha D750. Oczywiście zapas kart na kilka godzin sportowych sekwencji. Płyniemy- sędzia, nadmuchane bojki, podręczna skrzynka z pierdołami i ja. Zapakowani jak z ruskiego targu, mkniemy po wodzie. Rozstawiliśmy bojki, zajęliśmy pozycję, czas na sygnał do startu. Ja w gotowości, bo wiadomo start - emocje, będzie dużo okazji do utrwalenia dobrych wspomnień . Pierwsza flaga w górę, czyli 5 min do startu, żaglówki kumulują się w pobliżu naszego RIBa zaparkowanego prostopadle do linii startu. Druga flaga, w górę, 4 min. Flaga w dół, 1 min. Syrena, start, poszli!
I tutaj nastąpiło moje pierwsze zaskoczenie. Kierując całą swoją uwagę na odpowiednie przygotowanie do robienia zdjęć podczas startu, , nie spojrzałem na wiatr, który wiadomo ma kluczowe znaczenie w tym sporcie. A wiało tak mizernie, że całe to napięcie oczekiwania, skończyło się jednym wielkim rozczarowaniem. Mówiąc wprost, dynamika akcji nie powalała. Ale i na to są na szczęście, odpowiednie metody kadrowania. Korzystając z faktu, iż każda żaglówka musiała przepłynąć w naszym pobliżu (z uwagi na linie startu/mety), miałem dobre warunki do bliskich, ciasnych kadrów. Kosztem było to, że nie mieściły się łodzie w całej okazałości, ale dzięki temu mogłem wychwycić radosne twarze uczestników.
Korzystając z przerw pomiędzy kolejnymi kadrami, miałem okazję poznać lepiej świat regat. A to dzięki dobremu przewodnikowi po tym świecie, sędziemu, który gościł mnie na swojej jednostce. Bardzo dziękuję za możliwość zadawania ogromnej ilości, może czasem śmiesznych, pytań. To była przyjemność móc Cię poznać.
Podczas zdjęć nagle, okazało się, że musimy współpracować w trakcie akcji ratunkowej, ponieważ jedna z żaglówek przewróciła się i potrzebowała pomocy. Na szczęście wszystko skończyło się bezpiecznie. Przyznaję, że było to bardzo przydatne doświadczenie.
To był udany dzień, dużo mnie nauczył. Po pierwsze, że nawet przy słabym wietrze można zrobić zdjęcia, jakby wiało :) Ale ważniejsze, mimo że jedzie się gdzieś robić tylko zdjęcia, tak naprawdę nigdy nie wiesz jaka sytuacja może Cię spotkać na miejscu. Jakich umiejętności będziesz potrzebował. Tym razem w pewnym momencie, bardzo szybko musiałem się odnaleźć w sytuacji „udzielamy pomocy”, zapomnieć na chwilę o fotografii. I nagle poczułem ten ciężar świadomej rezygnacji. Przyznaję, nie jest łatwo znaleźć granicę kiedy przestać fotografować, a zacząć pomagać. Jest to dylemat, który trapi wielu fotografów. Obyśmy w tych momentach, zawszę potrafili podjąć dobrą decyzję.
A jak to wszystko wyszło na fotografii? Oceńcie sami ;)